12 lutego obchodziliśmy w naszym Hogar „Fiesta de Amistad y Amor” – Święto Przyjaźni i Miłości. Wszyscy z wielką niecierpliwością oczekiwali na ten wielki dzień, a w przygotowania do niego zaangażowali się wszyscy mieszkańcy. Kilka dni wcześniej, w każdym domku, wybierano jedną osobę, która według dzieci jest najbardziej przyjazna i miła. 12 lutego odbyły się wybory na Amistad całego Hogar. Każda z kandydatek – czterech dziewczynek- prezentowała swoją wizję stroju wcześniej określonej kategorii, a ponadto musiała przekonać publiczność, która była jednocześnie jury, dlaczego własnie ona powinna zostać Amistad.
Nasze faworytki w swoich wypowiedziach kładły ogromny nacisk na kwestię przyjaźni, która jest decydującym czynnikiem wzajemnych relacji z pozostałymi mieszkankami Hogar oraz zwracały uwagę jak ważna jest wzajemna siostrzana miłość, zwłaszcza w chwilach trudnych, kiedy trzeba wypłakać swoje żale drugiej, bliskiej osobie, czy też zawierzyć słodką tajemnicę. Uderza wręcz niesłychana dojrzałość dziewczynek, które pozbawione siły i miłości ogniska domowego, na swój sposób zwykłe koleżeńskie relacje przekształcają w głębsze, bardziej trwałe aniżeli ich przeciętne rówieśniczki.
Trzeba też zauważyć, że w kwestii strojów nasze kandydatki wykazały się niesamowitą wręcz zdolnością i kreatywnością w ich konstruowaniu. Zwyciężczynią okazała się Angie z Casa nr 1.
Z racji zbliżającego się Karnawału rozpoczęła się druga część naszego święta. Tradycja w Ekwadorze pozwala przez 3 dni Karnawału oblewać się wodą, malować twarze ciemnymi kolorami kredy i opryskiwać się białymi piankami. Oczywiście w naszym Hogar nie mogliśmy pozwolić, aby tradycji nie stało się zadość. Mieliśmy do dyspozycji 2 baseny plastikowe i jeden murowany, wiadra i inne przydatne przedmioty, a samej wody oczywiście było pod dostatkiem. Każdy BEZ WYJĄTKU musiał być zanurzony w wodzie, chociaż słowo„musiał” w tym przypadku jest sporym nadużyciem, nie było bowiem nikogo, kto by NIE CHCIAŁ być zlany wodą z góry na dół i opryskany pianką. Dzieci, wolontariuszki, pracownicy i nasze siostry zakonne biegały z piskiem po całym parku, a woda lała się zewsząd! Fantazja dopisywała - innowacyjnych pomysłów i sposobów oblewania było tak dużo, że na terenie naszej placówki nie było nikogo, kto ustrzegłby się przed karnawałowym szaleństwem :). Jeżeli ktoś się nie zdążył przebrać w strój kąpielowy, to miał naprawdę pecha!I tak szczerze mówiąc, sama nie wiem, kto z nas tak naprawdę miał większą frajdę - dzieci czy my. Tyle śmiechu, pisku, nieograniczonej i beztroskiej radości jeszcze tutaj nie słyszałam Kiedy już wszyscy wyglądaliśmy jak mieszkańcy Oceanu Spokojnego, zakończyliśmy obchody naszego Mini - Karnawału sutym i wspólnym ciepłym posiłkiem.
W Środę Popielcową rozpoczęliśmy Wielki Post. Ekwadorczycy nie przestrzegają ścisłego postu, a jedynie starają się nie jeść w tym dniu mięsnych posiłków. Po obiedzie wraz z dziećmi udaliśmy się na mszę św. Katedra była zapełniona ludźmi po brzegi, aż się serce radowało na ten widok. Podczas gdy u nas ksiądz posypuje czoło popiołem, tutaj duszpasterze wyposażeni w malutkie pieczątki „przybijają” popiół do czoła. To, co jednak nas zaskoczyło negatywnie, to fakt, że tuż po obrzędzie posypania popiołem znaczna część ludzi wyszła z kościoła i poszła do swoich domów. Niektórym zdarza się również świętować jeszcze Karnawał w Środę Popielcową. Dla większości ludzi żyjących tutaj jest to bowiem tylko zwykła obrzędowość, przychodzą do kościoła w tym dniu, bo taka jest tradycja, ksiądz „przybija pieczątkę”, nie rozumieją natomiast sensu Wielkiej Tajemnicy, oczekiwania na Zmartwychwstanie, bo po prostu nie miał im kto tego powiedzieć, przekazać, nie spotkali na swojej drodze Jezusa. Żniwo wielkie, ale robotników wciąż mało na ziemi Ekwadorskiej...
Nasze faworytki w swoich wypowiedziach kładły ogromny nacisk na kwestię przyjaźni, która jest decydującym czynnikiem wzajemnych relacji z pozostałymi mieszkankami Hogar oraz zwracały uwagę jak ważna jest wzajemna siostrzana miłość, zwłaszcza w chwilach trudnych, kiedy trzeba wypłakać swoje żale drugiej, bliskiej osobie, czy też zawierzyć słodką tajemnicę. Uderza wręcz niesłychana dojrzałość dziewczynek, które pozbawione siły i miłości ogniska domowego, na swój sposób zwykłe koleżeńskie relacje przekształcają w głębsze, bardziej trwałe aniżeli ich przeciętne rówieśniczki.
Trzeba też zauważyć, że w kwestii strojów nasze kandydatki wykazały się niesamowitą wręcz zdolnością i kreatywnością w ich konstruowaniu. Zwyciężczynią okazała się Angie z Casa nr 1.
Z racji zbliżającego się Karnawału rozpoczęła się druga część naszego święta. Tradycja w Ekwadorze pozwala przez 3 dni Karnawału oblewać się wodą, malować twarze ciemnymi kolorami kredy i opryskiwać się białymi piankami. Oczywiście w naszym Hogar nie mogliśmy pozwolić, aby tradycji nie stało się zadość. Mieliśmy do dyspozycji 2 baseny plastikowe i jeden murowany, wiadra i inne przydatne przedmioty, a samej wody oczywiście było pod dostatkiem. Każdy BEZ WYJĄTKU musiał być zanurzony w wodzie, chociaż słowo„musiał” w tym przypadku jest sporym nadużyciem, nie było bowiem nikogo, kto by NIE CHCIAŁ być zlany wodą z góry na dół i opryskany pianką. Dzieci, wolontariuszki, pracownicy i nasze siostry zakonne biegały z piskiem po całym parku, a woda lała się zewsząd! Fantazja dopisywała - innowacyjnych pomysłów i sposobów oblewania było tak dużo, że na terenie naszej placówki nie było nikogo, kto ustrzegłby się przed karnawałowym szaleństwem :). Jeżeli ktoś się nie zdążył przebrać w strój kąpielowy, to miał naprawdę pecha!I tak szczerze mówiąc, sama nie wiem, kto z nas tak naprawdę miał większą frajdę - dzieci czy my. Tyle śmiechu, pisku, nieograniczonej i beztroskiej radości jeszcze tutaj nie słyszałam Kiedy już wszyscy wyglądaliśmy jak mieszkańcy Oceanu Spokojnego, zakończyliśmy obchody naszego Mini - Karnawału sutym i wspólnym ciepłym posiłkiem.
W Środę Popielcową rozpoczęliśmy Wielki Post. Ekwadorczycy nie przestrzegają ścisłego postu, a jedynie starają się nie jeść w tym dniu mięsnych posiłków. Po obiedzie wraz z dziećmi udaliśmy się na mszę św. Katedra była zapełniona ludźmi po brzegi, aż się serce radowało na ten widok. Podczas gdy u nas ksiądz posypuje czoło popiołem, tutaj duszpasterze wyposażeni w malutkie pieczątki „przybijają” popiół do czoła. To, co jednak nas zaskoczyło negatywnie, to fakt, że tuż po obrzędzie posypania popiołem znaczna część ludzi wyszła z kościoła i poszła do swoich domów. Niektórym zdarza się również świętować jeszcze Karnawał w Środę Popielcową. Dla większości ludzi żyjących tutaj jest to bowiem tylko zwykła obrzędowość, przychodzą do kościoła w tym dniu, bo taka jest tradycja, ksiądz „przybija pieczątkę”, nie rozumieją natomiast sensu Wielkiej Tajemnicy, oczekiwania na Zmartwychwstanie, bo po prostu nie miał im kto tego powiedzieć, przekazać, nie spotkali na swojej drodze Jezusa. Żniwo wielkie, ale robotników wciąż mało na ziemi Ekwadorskiej...